La poésie que j'aime / Poezja, którą lubię
Un mot sublimé, un vers transfiguré, une présence subtile, la Poésie... Je la lis quotidiennement, je retrouve dans les vers des poètes la sagesse et la consolation, l’émerveillement et l’apaisement… Je voulais partager ici les poèmes qui me sont chers (en trois langues : français, polonais et anglais), d’autres viendront avec le temps… J’espère que vous trouverez ici votre havre de paix… (Paris, juin 2019)
Słowo wzniosłe, wers przemieniony, obecność subtelna, Poezja… Czytam ją codziennie, w słowach poetów znajduję mądrość i pociechę, zachwyt i uspokojenie ... Chciałam podzielić się tutaj wierszami, które są mi drogie (w trzech językach : francuskim, polskim i angielskim), inne przyjdą z czasem ... Mam nadzieję, że znajdziecie tutaj swoją spokojną przystań ... (Paryż, czerwiec 2019)
Modlitwa Pana Cogito – podróżnika, Zbigniew Herbert
Panie
dziękuję Ci że stworzyłeś świat piękny i bardzo różny
a także za to że pozwoliłeś mi w niewyczerpanej
dobroci Twojej być w miejscach które nie były
miejscami mojej codziennej udręki
– że nocą w Tarquinii leżałem na placu przy studni
i spiż rozkołysany obwieszczał z wieży Twój gniew
lub wybaczenie
a mały osioł na wyspie Korkyra śpiewał mi ze swoich
niepojętych miechów płuc melancholię
krajobrazu
i w brzydkim mieście Manchester odkryłem ludzi
dobrych i rozumnych
natura powtarzała swoje mądre tautologie: las był
lasem morze morzem skała skałą
gwiazdy krążyły i było jak być powinno – Iovis
omnia plena
– wybacz – że myślałem tylko o sobie gdy życie
innych okrutnie nieodwracalne krążyło wokół
mnie jak wielki astrologiczny zegar u świętego
Piotra w Beauvais
że byłem leniwy roztargniony zbyt ostrożny
w labiryntach i grotach
a także wybacz że nie walczyłem jak lord Byron
o szczęście ludów podbitych i oglądałem tylko
wschody księżyca i muzea
– dziękuję Ci że dzieła stworzone ku chwale Twojej
udzieliły mi cząstki swojej tajemnicy i w wielkiej
zarozumiałości pomyślałem że Ducio van Eyck
Bellini malowali także dla mnie
a także Akropol którego nigdy nie zrozumiałem do
końca cierpliwie odrywał przede mną okaleczone
ciało
– proszę Cię żebyś wynagrodził siwego staruszka
który nie proszony przyniósł mi owoce ze swego
ogrodu na spalonej słońcem ojczystej wyspie syna
Laertesa
a także Miss Helen z mglistej wysepki Mull na
Hebrydach za to że przyjęła mnie po grecku i prosiła
żeby w nocy zostawić w oknie wychodzącym na
Holy Iona zapaloną lampę aby światła ziemi
pozdrawiały się
a także tych wszystkich którzy wskazywali mi drogę
i mówili kato kyrie kato
i żebyś miał w swej opiece Mamę ze Spoleto
Spiridiona z Paxos dobrego studenta z Berlina który
wybawił mnie z opresji a potem nieoczekiwanie
spotkany w Arizonie wiózł mnie do Wielkiego
Kanionu który jest jak sto tysięcy katedr zwróconych
głową w dół
– pozwól o Panie abym nie myślał o moich
wodnistookich szarych niemądrych prześladowcach
kiedy słońce schodzi w Morze Jońskie prawdziwie
nieopisane
żebym rozumiał innych ludzi inne języki inne
cierpienia
a nade wszystko żebym był pokorny to znaczy ten
który pragnie źródła
dziękuję Ci Panie że stworzyłeś świat piękny i różny
a jeśli jest to Twoje uwodzenie jestem uwiedziony na
zawsze i bez wybaczenia
Wiersz z tomu Raport z oblężonego Miasta i inne wiersze
cyt. za: Zbigniew Herbert, Wiersze wybrane, wydanie nowe, zmienione, wybór i opracowanie R. Krynicki, Wydawnictwo a5, Kraków 2017, s. 201-203.
Prayer Of Pan Cogito – Traveller, Zbigniew Herbert
Lord
Thank you for creating the world beautiful and of such variety
And also for allowing me in your inexhaustible goodness
To visit places which were not the scene of my daily torments
- for lying at night near a well in a square in Tarquinia while the swaying
bronze declared from the tower your wrath and forgiveness
and a little donkey on the island of Corcyra sang to mi from
its incredible bellowing lungs the landscape’s melancholy
and in the very ugly city of Manchester I came across
very good and sensible people
nature reiterated her wise tautologies the forest was
forest the sea was sea and rock was rock
stars orbited and things were as they should be – Jovis omnia plena
- forgive me thinking only of myself when the life of
others cruel and irreversible turned round me like the huge
astrological clock in the church at Beauvais
for being too cowardly and stupid because I did not understand
so many things
and also forgive me for not fighting for the happiness of
poor and vanquished nations and for seeing only moonrise and museums
- thank you for the works created to glorify you which
have shared with me part of there mystery so that in gross conceit
I concluded that Duccio Van Eyck Bellini painted for me too
and likewise the Acropolis which I had never fully understood
patiently revealed to me its mutilated flesh
- I pray that you do not forget to reward the white-haired old
man who brought me fruit from his garden in the bay of the island of Ithaca
and also the teacher Miss Hellen on the isle of Mull whose
hospitality was Greek or Christian and who ordered light
to be placed in the window facing Holy Iona so that human
lights might greet one another
and furthermore all those who had shown me the way and said
kato kyrie kato
and that you should have in your care the Mother from Spoleto
Spiridion from Paxos and the good student from Berlin who
got me out of a tight spot and later, when I unexpectedly
ran into him in Arizona, drove me to Grand Canyon which
is like a hundred thousand cathedrals standing on their heads
- grant O Lord that I may forget my foolish and very weary
persecutors when the sun sets into the vast uncharted
Ionian sea
that I may comprehend other men other tongues other suffering
and that I be not stubborn because my limitations are
without limits
and above all that I be humble, that is, one who sees
one who drinks at the spring
thank you O Lord for creating a world very beautiful and varied
and if this is Your temptation I am tempted for ever
and without forgiveness
Source: https://allpoetry.com/poem/14330392-Prayer-Of-Pan-Cogito---Traveller-by-Zbigniew-Herbert
Czesław Miłosz, Gdziekolwiek
Gdziekolwiek jestem, na jakimkolwiek miejscu
na ziemi, ukrywam przed ludźmi przekonanie,
że nie jestem stąd.
Jakbym był posłany, żeby wchłonąć jak najwięcej
barw, smaków, dźwięków, zapachów, doświadczeń
wszystkiego, co jest
udziałem człowieka, przemienić co doznane
w czarodziejski rejestr i zanieść tam, skąd
przyszedłem.
"Jak powinno być w niebie", Wydawnictwo Znak, Kraków 2010, str.225
Czeslaw Milosz, Wherever
Wherever I am, at whatever place
on earth, I hide from people the conviction
that I am not from here.
It's as if I'd been sent, to extract
as many colors, tastes, smells, to experience
everything that is a man's share, to transpose what is felt
into a magical register and carry it there, from
whence I came.
Hélène Dorion, Mes forêts
Mes forêts sont de longues traînées de temps
elles sont des aiguilles qui percent la terre
déchirent le ciel
avec des étoiles qui tombent
comme une histoire d’orage
elles glissent dans l’heure bleue
un rayon vif de souvenirs
l’humus de chaque vie où se pose
légère une aile
qui va au cœur
mes forêts sont des greniers peuplés de fantômes
elles sont les mâts de voyages immobiles
un jardin de vent où se cognent les fruits
d’une saison déjà passée
qui s’en retourne vers demain
mes forêts sont mes espoirs de bout
un feu de brindilles
et de mots que les ombres font craquer
dans le reflet figé de la pluie
mes forêts
sont des nuits très hautes
« Mes forêts », Sacoche, Éditions Bruno Doucey, 2023, p.7
Czesław Miłosz; Piosenka o końcu świata
W dzień końca świata
Pszczoła krąży nad kwiatem nasturcji,
Rybak naprawia błyszczącą sieć.
Skaczą w morzu wesołe delfiny,
Młode wróble czepiają się rynny
I wąż ma złotą skórę, jak powinien mieć.
W dzień końca świata
Kobiety idą polem pod parasolkami,
Pijak zasypia na brzegu trawnika,
Nawołują na ulicy sprzedawcy warzywa
I łódka z żółtym żaglem do wyspy podpływa,
Dźwięk skrzypiec w powietrzu trwa
I noc gwiaździstą odmyka.
A którzy czekali błyskawic i gromów,
Są zawiedzeni.
A którzy czekali znaków i archanielskich trąb,
Nie wierzą, że staje się już.
Dopóki słońce i księżyc są w górze,
Dopóki trzmiel nawiedza różę,
Dopóki dzieci różowe się rodzą,
Nikt nie wierzy, że staje się już.
Tylko siwy staruszek, który byłby prorokiem,
Ale nie jest prorokiem, bo ma inne zajęcie,
Powiada przewiązując pomidory:
Innego końca świata nie będzie,
Innego końca świata nie będzie.
"Jak powinno być w niebie", Wydawnictwo Znak, Kraków 2010, str.40
Czeslaw Milosz, A song on the end of the world
On the day the world ends
A bee circles a clover,
A fisherman mends a glimmering net.
Happy porpoises jump in the sea,
By the rainspout young sparrows are playing
And the snake is gold-skinned as it should always be.
On the day the world ends
Women walk through the fields under their umbrellas,
A drunkard grows sleepy at the edge of a lawn,
Vegetable peddlers shout in the street
And a yellow-sailed boat comes nearer the island,
The voice of a violin lasts in the air
And leads into a starry night.
And those who expected lightning and thunder
Are disappointed.
And those who expected signs and archangels' trumps
Do not believe it is happening now.
As long as the sun and the moon are above,
As long as the bumblebee visits a rose,
As long as rosy infants are born
No one believes it is happening now.
Only a white-haired old man, who would be a prophet
Yet is not a prophet, for he's much too busy,
Repeats while he binds his tomatoes:
There will be no other end of the world,
There will be no other end of the world.
translated by Anthony Miłosz, „Poezje wybrane, selected poems”, Wydawnictwo Literackie, Krakow, 1996, p. 73
Wendell Berry, Spokój dzikich istnień
Kiedy niepokój o świat we mnie narasta,
kiedy w nocy budzi mnie najmniejszy dźwięk,
kiedy dręczę się myślą, co czeka moje dzieci i mnie,
idę tam, gdzie na wodzie spoczywa
piękny dziki kaczor, gdzie wielka czapla pożywia się.
Wchodzę w spokój dzikich istnień,
co nie obciążają swojego życia przeczuciem
smutku. Stoję wobec wody milczącej,
czuję nad sobą obecność gwiazd, ślepych w dzień,
czekających ze światłem. Przez chwilę
odpoczywam w uroku światła, jestem wolny.
tłumaczenie: Tadeusz Rybowski
Wendell Berry, The Peace of Wild Things
When despair for the world grows in me
and I wake in the night at the least sound
in fear of what my life and my children’s lives may be,
I go and lie down where the wood drake
rests in his beauty on the water, and the great heron feeds.
I come into the peace of wild things
who do not tax their lives with forethought
of grief. I come into the presence of still water.
And I feel above me the day-blind stars
waiting with their light. For a time
I rest in the grace of the world, and am free.
Paroles de la chanson de Juliette Greco "Paris couleur novembre" écrites par Henri Gougaud
Tant que le temps fume du gris
Écoute un peu la chanson
De Paris couleur novembre
Un enfant court
Dans une rue sans vitrine
Il rencontre au carrefour
Cent violons désaccordés
Un chien tout bleu
Qui court après les nuages
Un oiseau dans le ruisseau
Deux amoureux tout mouillés
Le temps grince il est rouillé
Écoute un peu la chanson
Du vieux novembre à Paris
L'accordéon
Parle de ciel au métro
De Lilas port Saint Ouen
Et d'amour au pas perdu
Un homme rêve
De limonade au soleil
Comme au temps où il y avait
Des glycines à Saint Germain
Le temps que pleure le temps
Écoute un peu la chanson
Du vieux Paris sur novembre
Deux amoureux
Courent après les nuages
Dans une rue sans vitrines
Parmi les gens sans regards
L'accordéon
Trousse les jupons du vent
Un oiseau dans le ruisseau
Cherche un coin de ciel tombé
Dans les cheveux gris du temps
Écoute un peu la chanson
De l'enfant couleur cerise
Quand il viendra
Par le métro aérien
Son manteau bleu sur l'épaule
La rose à l'accordéon
Nous reverrons
De vrais visages humain
Boulevard sainte folie
Et nous nous dirons bonjours
Et cela voudra vraiment
Dire bonjour
Bonjour
Richard Brautigan, The Wait
It seemed
like years
before
I picked
a bouquet
of kisses
off her mouth
and put them
into a dawn-colored vase
in
my
heart.
But
the wait
was worth it.
Because
I
was
in love.
Adam Zagajewski, Spróbuj opiewać okaleczony świat
Spróbuj opiewać okaleczony świat.
Pamiętaj o długich dniach czerwca
i o poziomkach, kroplach wina rosé.
O pokrzywach, które metodycznie zarastały
opuszczone domostwa wygnanych.
Musisz opiewać okaleczony świat.
Patrzyłeś na eleganckie jachty i okręty;
jeden z nich miał przed sobą długą podróż,
na inny czekała tylko słona nicość.
Widziałeś uchodźców, którzy szli donikąd,
słyszałeś oprawców, którzy radośnie śpiewali.
Powinieneś opiewać okaleczony świat.
Pamiętaj o chwilach, kiedy byliście razem
w białym pokoju i firanka poruszyła się.
Wróć myślą do koncertu, kiedy wybuchła muzyka.
Jesienią zbierałeś żołędzie w parku
a liście wirowały nad bliznami ziemi.
Opiewaj okaleczony świat
i szare piórko, zgubione przez drozda,
i delikatne światło, które błądzi i znika
i powraca.
Adam Zagajewski, Wiersze wybrane, Wydawnictwo a5, Kraków 2010, s. 250
Adam Zagajewski, Try to praise the mutilated world
Try to praise the mutilated world.
Remember June's long days,
and wild strawberries, drops of rosé wine.
The nettles that methodically overgrow
the abandoned homesteads of exiles.
You must praise the mutilated world.
You watched the stylish yachts and ships;
one of them had a long trip ahead of it,
while salty oblivion awaited others.
You've seen the refugees going nowhere,
you've heard the executioners sing joyfully.
You should praise the mutilated world.
Remember the moments when we were together
in a white room and the curtain fluttered.
Return in thought to the concert where music flared.
You gathered acorns in the park in autumn
and leaves eddied over the earth's scars.
Praise the mutilated world
and the gray feather a thrush lost,
and the gentle light that strays and vanishes
and returns
Translated by Clare Cavanagh
Stanisław Barańczak, Jeżeli porcelana to...
Jeżeli porcelana to wyłącznie taka
Której nie żal pod butem tragarza lub gąsienicą czołgu,
Jeżeli fotel, to niezbyt wygodny, tak aby
Nie było przykro podnieść się i odejść;
Jeżeli odzież, to tyle, ile można unieść w walizce,
Jeżeli książki, to te, które można unieść w pamięci,
Jeżeli plany, to takie, by można o nich zapomnieć
gdy nadejdzie czas następnej przeprowadzki
na inną ulicę, kontynent, etap dziejowy
lub świat
Kto ci powiedział, że wolno się przyzwyczajać?
Kto ci powiedział, że cokolwiek jest na zawsze?
Czy nikt ci nie powiedział, że nie będziesz nigdy
w świecie
czuł się jak u siebie w domu?
Stanislaw Baranczak, If porcelain, then only the kind
If porcelain, then only the kind
you won’t miss under the shoe of a mover or the tread of a tank;
if a chair, then not too comfortable, lest
there be regret in getting up and leaving;
if clothing, then just so much as can fit in a suitcase,
if books, then those which can be carried in the memory,
if plans, then those which can be overlooked
when the time comes for the next move
to another street, continent, historical period
or world:
who told you that you were permitted to settle in?
who told you that this or that would last forever?
did no one ever tell you that you will never
in the world
feel at home in the world?
Translated by Frank Kujawinski
Emily Dickinson [1544]
Who has not found the Heaven–below–
Will fail it above–
For Angels rent the House next ours,
Wherever we remove–
Kto Nieba nie znalazł tu – w dole –
Ten nie znajdzie go i w Niebie samym –
Dom sąsiedni wynajmują Anioły,
Dokądkolwiek się przeprowadzamy –
"Wiersze wybrane"
Tłumaczenie: Stanisław Barańczak, Wydawnictwo Znak, Kraków 2016, str.247
Czesław Miłosz, *** (Tendresse)
Tendresse. Wolę to słowo niż polskie czułość. Kiedy ściska w gardle, dlatego, że istota na którą patrzę, jest tak bardzo krucha, ranliwa, śmiertelna, wtedy tendresse.
"Jak powinno być w niebie", Wydawnictwo Znak, Kraków 2010, str.147
Thomas Moore, Ostatnia róża lata
Ostatniej róży lata
Samotny płonie kwiat;
Odeszły ją towarzyszki,
Zagasł ich wdzięk i zbladł.
Żadna się nie nachyli,
By ją całować w skroń,
Zrumienić się jej rumieńcem,
Oddać jej woń za woń.
Nie będzie schnął w pustkowiu
Twój krzew samotny ten!
Gdy inne już posnęły,
I ty zapadnij w sen!
Pozrywam ja twe listki,
Rozrzucę je na ścieg,
Gdzie drogich przyjaciółek
Zwarzony pokos legł.
I ja tak niechaj zginę,
Gdy przyjaźń znajdzie kres,
Gdy jasny krąg miłości
Zmieni się w krople łez;
Gdy wierne serce zamrze,
A słodkie pójdzie już,
Któż chciałby jeszcze zostać
W tym świecie mgieł i burz?...
tłum. Jan Kasprowicz, Poeci angielscy, Księgarnia H. Antenberga, Warszawa, 1907
Thomas Moore, The last rose of summer
Tis the last rose of Summer,
Left blooming alone;
All her lovely companions
Are faded and gone;
No flower of her kindred,
No rose-bud is nigh,
To reflect back her blushes
Or give sigh for sigh!
I’ll not leave thee, thou lone one,
To pine on the stem;
Since the lovely are sleeping,
Go sleep thou with them.
Thus kindly I scatter
Thy leaves o’er the bed
Where thy mates of the garden
Lie scentless and dead.
So soon may I follow,
When friendships decay,
And from Love’s shining circle
The gems drop away!
When true hearts lie withered,
And fond ones are flown,
Oh! who would inhabit
This bleak world alone?
Susan Coolidge, New Every Morning
Every day is a fresh beginning,
Listen my soul to the glad refrain.
And, spite of old sorrows
And older sinning,
Troubles forecasted
And possible pain,
Take heart with the day and begin again.
Wisława Szymborska, Są tacy, którzy
Są tacy, którzy sprawniej wykonują życie.
Mają w sobie i wokół siebie porządek.
Na wszystko sposób i słuszną odpowiedź.
Odgadują od razu kto kogo, kto z kim,
w jakim celu, którędy.
Przybijają pieczątki do jedynych prawd,
wrzucają do niszczarek fakty niepotrzebne,
a osoby nieznane
do z góry przeznaczonych im segregatorów.
Myślą tyle, co warto,
ani chwilę dłużej,
bo za tą chwilą czai się wątpliwość.
A kiedy z bytu dostaną zwolnienie,
opuszczają placówkę
wskazanymi drzwiami.
Czasami im zazdroszczę
- na szczęście to mija.
Wislawa Szymborska, There Are Those Who
There are those who conduct life more precisely.
They keep order within and around them.
A way for everything, and a right answer.
They guess straight off who’s with who, who’s got who,
to what end, in what direction.
They set their stamp on single truths,
toss unnecessary facts into the shredder
and unfamiliar persons
into previously designated files.
They think as long as it takes,
not a second more
since doubts lies lurking behind that second.
And when they’re dismissed from existence,
they live their place of work
throught the appropriately marked exit.
Sometimes I envy them
- It passes, luckily.
Sanober Khan
tell me
of something fiercer
than the love with which
i gaze upon you
of something softer
than the tenderness
with which i hold you.
Konstanty Ildefons Gałczyński, Rozmowa liryczna
- Powiedz mi jak mnie kochasz.
- Powiem.
- Więc?
- Kocham cie w słońcu. I przy blasku świec.
Kocham cię w kapeluszu i w berecie.
W wielkim wietrze na szosie, i na koncercie.
W bzach i w brzozach, i w malinach, i w klonach.
I gdy śpisz. I gdy pracujesz skupiona.
I gdy jajko roztłukujesz ładnie -
nawet wtedy, gdy ci łyżka spadnie.
W taksówce. I w samochodzie. Bez wyjątku.
I na końcu ulicy. I na początku.
I gdy włosy grzebieniem rozdzielisz.
W niebezpieczeństwie. I na karuzeli.
W morzu. W górach. W kaloszach. I boso.
Dzisiaj. Wczoraj. I jutro. Dniem i nocą.
I wiosną, kiedy jaskółka przylata.
- A latem jak mnie kochasz?
- Jak treść lata.
- A jesienią, gdy chmurki i humorki?
- Nawet wtedy, gdy gubisz parasolki.
- A gdy zima posrebrzy ramy okien?
- Zimą kocham cię jak wesoły ogień.
Blisko przy twoim sercu. Koło niego.
A za oknami śnieg. Wrony na śniegu.
Mary Oliver, When I am among the trees
When I am among the trees,
especially the willows and the honey locust,
equally the beech, the oaks and the pines,
they give off such hints of gladness.
I would almost say that they save me, and daily.
I am so distant from the hope of myself,
in which I have goodness, and discernment,
and never hurry through the world
but walk slowly, and bow often.
Around me the trees stir in their leaves
and call out, “Stay awhile.”
The light flows from their branches.
And they call again, “It’s simple,” they say,
“and you too have come
into the world to do this, to go easy, to be filled
with light, and to shine.
Rabindranath Tagore, Unending Love
I seem to have loved you in numberless forms, numberless times...
In life after life, in age after age, forever.
My spellbound heart has made and remade the necklace of songs,
That you take as a gift, wear round your neck in your many forms,
In life after life, in age after age, forever.
Whenever I hear old chronicles of love, it's age old pain,
It's ancient tale of being apart or together.
As I stare on and on into the past, in the end you emerge,
Clad in the light of a pole-star, piercing the darkness of time.
You become an image of what is remembered forever.
You and I have floated here on the stream that brings from the fount.
At the heart of time, love of one for another.
We have played along side millions of lovers,
Shared in the same shy sweetness of meeting,
the distressful tears of farewell,
Old love but in shapes that renew and renew forever.
Today it is heaped at your feet, it has found its end in you
The love of all man's days both past and forever:
Universal joy, universal sorrow, universal life.
The memories of all loves merging with this one love of ours -
And the songs of every poet past and forever
Mary Oliver, Everything That Was Broken
Everything that was broken has
forgotten its brokenness. I live
now in a sky-house, through every
window the sun. Also your presence.
Our touching, our stories. Earthly
and holy both. How can this be, but
it is. Every day has something in
it whose name is Forever.
Cyprian Kamil Norwid, Opłatek
Jest w moim kraju zwyczaj, że w dzień wigilijny,
Przy wzejściu pierwszej gwiazdy wieczornej na niebie,
Ludzie gniazda wspólnego łamią chleb biblijny
Najtkliwsze przekazując uczucia w tym chlebie.
Cyprian Kamil Norwid, Christmas wafer
It is customary in my country that on Christmas Eve,
At the rise of the first evening star in the sky,
People of the shared nest break the Bible's bread
The most tender feelings are conveyed in this bread.
Transl. Joanna Delalande
Edward Stachura, Jesień
Zanurzać zanurzać się
w ogrody rudej jesieni
i liście kolejno
jakby godziny istnienia
Chodzić od drzewa do drzewa
od bólu i znowu do bólu
cichutko krokiem cierpienia
by wiatru nie zbudzić ze snu
I liście zrywać bez żalu
z uśmiechem ciepłym i smutnym
a mały listek ostatni
zostawić komuś i umrzeć
Edward Stachura , Automne
Enfoncer s’enfoncer
dans les jardins roux de l’automne
et cueillir des feuilles une par une
comme des heures d’une existence
passer d’un arbre à l’autre
d’une douleur à l’autre encore
dans le silence d’un pas de souffrance
qui ne trouble pas le sommeil du vent
cueillir des feuilles sans regret
avec un sourire chaleureux et triste
en laissant la dernière petite feuille à quelqu’un d’autre
et mourir
Johann Wolfgang von Goethe, Gingo biloba
This leaf from a tree in the East,
Has been given to my garden.
It reveals a certain secret,
Which pleases me and thoughtful people.
Is it one living being,
Which has separated in itself?
Or are these two, who chose
To be recognized as one?
Answering this kind of question,
Haven't I found the proper meaning,
Don't you feel in my songs,
That I'm one and double?
Johann Wolfgang von Goethe, Gingo biloba
To drzewo ze Wschodu, memu
Powierzone ogrodowi,
Budzi tajny zmysł ku czemuś,
Czego smak li wieszcz wysłowi.
Czy to jedność, w swej jedności,
Żywiej rozszczepiona w sobie,
Czy też dwie są to istności,
A za jedną mamy obie?
Długom odpowiedzieć nie śmiał,
Aż sens zgadłem oczywisty:
Czy nie czujesz po mych pieśniach,
Żem jest jeden i dwoisty?
tłum. Julian Przyboś
Julian Tuwim, Wspomnienie
Mimozami jesień się zaczyna,
złotawa, krucha i miła,
To ty, to ty jesteś ta dziewczyna,
która do mnie na ulicę wychodziła.
Od twoich listów pachniało w sieni,
gdym wracał zdyszany ze szkoły,
a po ulicach w lekkiej jesieni
fruwały za mną jasne anioły.
Mimozami zwiędłość przypomina
nieśmiertelnik żółty - październik.
To ty, to ty, moja jedyna,
przychodziłaś wieczorem do cukierni.
Z przemodlenia, z przeomdlenia senny,
w parku płakałem szeptanymi słowy.
Księżyc z chmurek prześwitywał jesienny,
od mimozy złotej majowy.
Ach czułymi, przemiłymi snami
zasypialem z nim gasnącym o poranku,
w snach dawnymi bawiąc się wiosnami,
jak ta złota, jak ta wonna wiązanka.
Mary Oliver « Messenger »
My work is loving the world.
Here the sunflowers, there the hummingbird—
equal seekers of sweetness.
Here the quickening yeast; there the blue plums.
Here the clam deep in the speckled sand.
Are my boots old? Is my coat torn?
Am I no longer young, and still half-perfect? Let me
keep my mind on what matters,
which is my work,
which is mostly standing still and learning to be
astonished.
The phoebe, the delphinium.
The sheep in the pasture, and the pasture.
Which is mostly rejoicing, since all the ingredients are here,
which is gratitude, to be given a mind and a heart
and these body-clothes,
a mouth with which to give shouts of joy
to the moth and the wren, to the sleepy dug-up clam,
telling them all, over and over, how it is
that we live forever.
Czesław Miłosz « Przy piwoniach »
Piwonie kwitną, białe i różowe,
A w środku każdej, jak w pachnącym dzbanie,
Gromady żuczków prowadzą rozmowę,
Bo kwiat jest dany żuczkom na mieszkanie.
Matka nad klombem z piwoniami staje,
Sięga po jedną i płatki rozchyla,
I długo patrzy w piwoniowe kraje,
Dla których rokiem bywa jedna chwila.
Potem kwiat puszcza i, co sama myśli,
Głośno i dzieciom, i sobie powtarza.
A wiatr kołysze zielonymi liśćmi
I cętki światła biegają po twarzach.
"Poezje ", Czytelnik, Warszawa, 1981, str. 83
Czeslaw Milosz « By The Peonies »
The peonies bloom, white and pink.
And inside each, as in a fragrant bowl,
A swarm of tiny beetles have their conversation,
For the flower is given to them as their home.
Mother stands by the peony bed,
Reaches for one bloom, opens its petals,
And looks for a long time into peony lands,
Where one short instant equals a whole year.
Then lets the flower go. And what she thinks
She repeats aloud to the children and herself.
The wind sways the green leaves gently
And speckles of light flick across their faces.
Pablo Neruda « Ode au Jour Heureux »
Cette fois-ci laissez-moi
être heureux,
il n'est rien arrivé à personne,
je ne suis nulle part,
tout ce qui se passe
c'est que je suis heureux
par les quatre faces
du cœur, que je marche,
que je dorme, que j'écrive.
Que voulez-vous je suis
heureux,
je suis plus innombrable
que l'herbe
dans les prairies,
je sens ma peau comme un arbre rugueux,
avec l'eau en bas,
les oiseaux en haut,
la mer comme un anneau
à ma ceinture,
la terre est faite de pain et de pierre
et l'air chante comme une guitare.
Toi, à côté de moi sur le sable,
tu es sable,
tu chantes et tu es chant,
le monde
est aujourd'hui mon âme
chant et sable,
le monde
est aujourd'hui ta bouche,
qu'on me laisse
sur ta bouche et le sable
être heureux,
être heureux, pour rien, parce que je respire
et parce que tu respires,
être heureux parce que je touche
ton genou
et c'est comme si je touchais
la peau bleue du ciel
et sa fraîcheur.
Aujourd'hui laissez-moi
être tout seul
heureux
avec tous les autres ou sans eux,
être heureux
avec l'herbe
et le sable,
être heureux
avec l'air et la terre,
être heureux,
avec toi, avec ta bouche,
être heureux.
Pablo Neruda « Oda do szczęśliwego dnia »
Tym razem pozwólcie mi
być szczęśliwym,
nic nie zdarzyło się nikomu,
nie jestem w żadnym miejscu specjalnym,
jedynym wydarzeniem jest to,
że jestem szczęśliwy
na wszystkie cztery strony
serca, kiedy chodzę,
kiedy śpię czy piszę.
Cóż mam zrobić, jestem
szczęśliwy,
jestem bardziej niezliczony
niż trawa
na łąkach,
czuję skórę jak pobrużdżone drzewo
i wodę dołem,
ptaki górą,
morze jak pierścień,
który mnie opasuje,
uczynioną z chleba i kamienia ziemię,
a powietrze jak gitar śpiewa.
Ty koło mnie na piasku
jesteś piaskiem,
śpiewasz i jesteś śpiewem,
świat
jest dziś moją duszą,
śpiewem i pisakiem,
świat
jest dziś twoimi ustami,
pozwólcie mi
na twoich ustach i na piasku
być szczęśliwym,
być po prostu szczęśliwym, bo oddycham
i ty oddychasz,
być szczęśliwym, bo dotykam
twojego kolana,
a tak jakbym dotykał
błękitnej skóry nieba
i jego świeżości.
Pozwólcie mi dziś
mnie samemu
być szczęśliwym,
ze wszystkimi czy bez wszystkich,
być szczęśliwym
trawą
i piaskiem,
być szczęśliwym
powietrzem i ziemią,
być szczęśliwym,
z tobą, twoimi ustami,
być szczęśliwym.
przełożył Jan Zych
Pablo Neruda « Ode to the Happy Day »
This time let me
be happy.
Nothing has happened to anybody,
I am nowhere special,
it happened only
that I am happy
through the four chambers
of my heart, walking,
sleeping or writing.
What can I do? I am
happy,
I am more uncountable
than the meadow
grass
I feel my skin like a wrinkled tree
and the water below,
the birds above,
the sea like a ring
around my waist,
the Earth is made of bread and stone,
the air sings like a guitar.
You,by my side in the sand,
you are the sand,
you sing and you are a song,
today the world
is my soul:
song and sand,
today the world
is your mouth:
Let me
be happy
on your mouth, on the sand,
be happy just because, because I am breathing
and because you are breathing,
be happy, because I am touching
your knee
and it is as though I am touching
the blue skin of heaven
and its pristine air.
Today let me
and me only
be happy,
with everybody or without them,
be happy,
with the grass
and the sand,
be happy
with the air and the earth,
be happy,
with you, with your mouth,
be happy.
David Romano (attr.), « If Tomorrow Starts Without Me »
When tomorrow starts without me,
And I'm not there to see,
If the sun should rise and find your eyes
all filled with tears for me,
I wish so much you wouldn't cry
The way you did today,
While thinking of the many things,
We didn't get to say.
I know how much you love me,
As much as I love you,
and each time that you think of me,
I know you'll miss me too.
But when tomorrow starts without me,
Please try to understand,
That an angel came and called my name,
And took me by the hand,
and said my place was ready,
In heaven far above,
And that I'd have to leave behind
All those I dearly love.
But as I turned to walk away,
A tear fell from my eye
For all my life, I'd always thought,
I didn't want to die.
I had so much to live for,
So much left yet to do,
It seemed almost impossible,
That I was leaving you.
I thought of all the yesterdays
The good ones and the bad,
I thought of all the love we shared,
and all the fun we had
If I could re-live yesterday
Just even for a while,
I'd say good-bye and kiss you
And maybe see you smile.
But then I fully realized,
That this could never be,
For emptiness and memories,
would take the place of me.
And when I thought of worldly things,
I might miss come tomorrow,
I thought of you, and when I did,
My heart was filled with sorrow.
But when I walked through heaven's gates,
I felt so much at home
When God looked down and smiled at me,
From His great golden throne.
He said, "This is eternity,
And all I've promised you."
Today your life on earth is past,
But here life starts anew
I promise no tomorrow,
But today will always last,
And since each day's the same way
There's no longing for the past.
You have been so faithful,
So trusting and so true.
Though there were times
You did some things
You knew you shouldn't do.
But you have been forgiven
And now at last you're free.
So won't you come and take my hand
And share my life with me?
So when tomorrow starts without me,
Don't think we're far apart,
For every time you think of me,
I'm right here, in your heart.
Mary Oliver
«You can have the other words-chance, luck, coincidence, serendipity. I'll take grace. I don't know what it is exactly, but I'll take it.»
Emily Dickinson, 441 « To wszystko - to mój list... »
To wszystko - to mój list do Świata,
Co nigdy nie pisał do mnie -
Proste Nowiny - wysławiane
Łagodnie i dostojnie -
Natura składa w inne Dłonie -
Dla mnie niedostrzegalne -
Przez miłość dla Niej - współziomkowie -
Sądźcie mnie wyrozumiale -
"Wiersze wybrane", Tłumaczenie: Stanisław Barańczak, Wydawnictwo Znak, Kraków 2016, str.115
Emily Dickinson, 441 « This Is My Letter To The World…»
This is my letter to the World
That never wrote to Me -
The simple News that Nature told -
With tender Majesty
Her Message is committed
To Hands I cannot see;
For love of Her - Sweet countrymen -
Judge tenderly - of me
"Wiersze wybrane", Translation: Stanislaw Baranczak, Wydawnictwo Znak, Krakow 2016, p.114
William Butler Yeats « Pieśń Aengusa Wędrowca »
Schowałem się w cień leszczyny,
Bo mi ogień palił głowę,
Witkę z kory ostrugałem,
Wbiłem na haczyk jagodę.
Kiedy biała ćma pomyka,
I ćma gwiazd niebo zaciąga,
Na jagodę ze strumyka
Srebrzystego łapię pstrąga.
Położyłem go na ziemi,
Żeby rozdmuchać ognisko,
Gdy cos smyrgnęło po ziemi
I ktoś mnie zawołał z bliska.
Mój pstrąg już dziewczę przeźrocze
Z kwiatem jabłoni w warkoczu.
Zawołała mnie, uciekła,
W świt się blady przeoblekła.
Choć posiwiałem wśród drogi
Po nizinach, po wyżynach,
Dowiem się, gdzie mi uciekła,
Ucałuję i przytrzymam.
Pójdę przez pstrokate trawy
Zrywać, nim się czas dokończy,
Srebrne jabłka księżycowe
I złociste jabłka słońca.
William Butler Yeats « The Song of Wandering Aengus »
I went out to the hazel wood,
Because a fire was in my head,
And cut and peeled a hazel wand,
And hooked a berry to a thread;
And when white moths were on the wing,
And moth-like stars were flickering out,
I dropped the berry in a stream
And caught a little silver trout.
When I had laid it on the floor
I went to blow the fire a-flame,
But something rustled on the floor,
And someone called me by my name:
It had become a glimmering girl
With apple blossom in her hair
Who called me by my name and ran
And faded through the brightening air.
Though I am old with wandering
Through hollow lands and hilly lands,
I will find out where she has gone,
And kiss her lips and take her hands;
And walk among long dappled grass,
And pluck till time and times are done,
The silver apples of the moon,
The golden apples of the sun.
Halina Poświatowska ***
pod drzewami - miłość
pośród ludzi - miłość
pośród deszczu
i w słońcu
odmieniałam pory roku
dokąd nie przyszła
teraz
jest tylko jedna pora roku
wiosna
"Wiersze wybrane", Wydawnictwo Literackie, 1989, str. 360
Mary Oliver, « Morning poem »
Every morning
the world
is created.
Under the orange
sticks of the sun
the heaped
ashes of the night
turn into leaves again
and fasten themselves to the high branches—
and the ponds appear
like black cloth
on which are painted islands
of summer lilies.
If it is your nature
to be happy
you will swim away along the soft trails
for hours, your imagination
alighting everywhere.
And if your spirit
carries within it
the thorn
that is heavier than lead—
if it's all you can do
to keep on trudging—
there is still
somewhere deep within you
a beast shouting that the earth
is exactly what it wanted—
each pond with its blazing lilies
is a prayer heard and answered
lavishly,
every morning,
whether or not
you have ever dared to be happy,
whether or not
you have ever dared to pray.
Czesław Miłosz «Usiądź o zachodzie słońca» fragment
Usiądź o zachodzie Słońca
Nad rzeką myśli szeroką
I wpatrz się w czerwoną otchłań Słońca
Gdy ujrzysz w niej tętniące serce
To znak
Byś uwolnił swoja duszę wreszcie,
By jak ptak wzbiła się wysoko
I dostrzegła, że życie jest piękne.
Daj wolność swoim chowanym uczuciom
I pozwól im oddychać powietrzem
I ciesz się widokiem
Bo życie jest piękne.
Jaroslaw Iwaszkiewicz «A green garden in wintertime»
My world is my world
i cannot open it in front of you
And even if I described
the sculpture of the twelve months
hidden in the thick Green
each one of us would see
different kinds of Greens
different kinds of sculptures
and not this Green
And if I described my sadness
it would look ridiculous
and childish
because my sadness
is full of enchantment
like a green garden
in wintertime
transl. Rossana Pasian
Jarosław Iwaszkiewicz « Ogród zielony w zimie »
Mój świat jest moi światem
nie mogę go przed wami otworzyć
A gdybym nawet opisał
te posągi dwunastu miesięcy
schowane w gęstej zieleni
to każdy z was zobaczy
inną zieleń
posąg inny
i nie taką zieleń
A gdybym opisał mój smutek
wydałby się śmieszny
i dziecinny
bo mój smutek
jest pełen uroku
jak ogród zielony
w zimie
"Xenie i elegie", Warszawa, Czytelnik, 1970
Paul Verlaine « Chanson d’automne »
Les sanglots longs
Des violons
De l'automne
Blessent mon cœur
D'une langueur
Monotone.
Tout suffocant
Et blême, quand
Sonne l'heure,
Je me souviens
Des jours anciens
Et je pleure
Et je m'en vais
Au vent mauvais
Qui m'emporte
Deçà, delà,
Pareil à la
Feuille morte.
Paul Verlaine « Piosenka jesienna »
Łkanie bezsennej
Skrzypki jesiennej,
Sierocej,
Serce mi rani,
Grąży w otchłani
Niemocy.
Drżący i siny,
- Gdy brzmią godziny
Tułacze -
Wspomnieniem tonę
W czasy minione
I płaczę.
I idę smutnie
W wichr, co okrutnie
Mnie miecie
Swymi podmuchy,
Niby liść suchy
Po świecie.
tłum. Leopold Staff
Czesław Miłosz « Ale książki »
Ale książki będą na półkach, prawdziwe istoty,
Które zjawiły się raz, świeże, jeszcze wilgotne,
Niby lśniące kasztany pod drzewem w jesieni,
I dotykane, pieszczone trwać zaczęły
Mimo łun na horyzoncie, zamków wylatujących w powietrze,
Plemion w pochodzie, planet w ruchu.
Jesteśmy - mówiły, nawet kiedy wydzierano z nich karty
Albo litery zlizywał buzujący płomień,
O ileż trwalsze od nas, których ułomne ciepło
Stygnie razem z pamięcią, rozprasza się, ginie.
Wyobrażam sobie ziemię, kiedy mnie nie będzie
I nic, żadnego ubytku, dalej dziwowisko,
Suknie kobiet, mokry jaśmin, pieśń w dolinie.
Ale książki będą na półkach, dobrze urodzone,
Z ludzi, choć też z jasności, wysokości.
Z tomiku "Jak powinno być w niebie", Wydawnictwo Znak, Kraków 2010, str.162
Czeslaw Milosz « And yet the books »
And yet the books will be there on the shelves, separate beings,
That appeared once, still wet
As shining chestnuts under a tree in autumn,
And, touched, coddled, began to live
In spite of fires on the horizon, castles blown up,
Tribes on the march, planets in motion.
"We are", they said, even as their pages
Were being torn out, or a buzzing flame
Licked away their letters. So much more durable
Than we are, whose frail warmth
Cools down with memory, disperses, perishes.
I imagine the earth when I am no more:
Nothing happens, no loss, it's still a strange pageant,
Women's dresses, dewy lilacs, a song in the valley
Yet the books will be there on the shelves, well born,
Derived from people, but also from radiance, heights.
Translated by Czesław Miłosz and Robert Hass « Poezje wybrane – selected poems », Wydawnictwo Literackie, Krakow 1996, p. 319
Mary Oliver « Breakage »
I go down to the edge of the sea.
How everything shines in the morning light!
The cusp of the whelk,
the broken cupboard of the clam,
the opened, blue mussels,
moon snails, pale pink and barnacle scarred—
and nothing at all whole or shut, but tattered, split,
dropped by the gulls onto the gray rocks and all the moisture gone.
It's like a schoolhouse
of little words,
thousands of words.
First you figure out what each one means by itself,
the jingle, the periwinkle, the scallop
full of moonlight.
Then you begin, slowly, to read the whole story.
Mary Oliver « Pęknięcie »
Schodzę nad brzeg morza.
Jak wszystko lśni w porannym świetle!
Szpic trąbika,
pęknięty schowek mięczaka,
otwarte, niebieskie małże,
księżycowe ślimaki, bladoróżowe i oszpecony pąkiel –
i nic zupełnie całe lub zamknięte, ale obszarpane, rozdarte,
zrzucone przez mewy na szare skały, już nie wilgotne.
To jest jak szkoła
małych słów,
tysiąca słów.
Najpierw pojmujesz, co znaczy każde jedno
ostryga siodełkowa, pobrzeżka, przegrzebek,
wypełnione księżycowym światłem.
Potem zaczynasz, powoli, czytać całą historię.
Tłum. Michał Mazurkiewicz, miesięcznik literacki « Akant », 5 wrzesień 2013
Jane Hirshfield « Muzyka jak woda »
Jak w letnią noc
parę tajemnych ptasich nut,
Wznosi się, rozbija o ciemność i już,
Lecz ta muzyka wciąż trwa, długi czas...
Jak poruszasz się we mnie , aż poruszy się cisza
właśnie tak jak parę tych nut,
które nie cichną...Muzyka jak woda
znajdzie ujście
Jak to co zaczynamy z pozoru jest nasze
jak wnet wymyka się z rąk
inne życie wypełnia gardło powietrzem
aż całkiem wypięknieje, aż się zmieni...
Jak to co zaczynamy z pozoru jest nasze
jak wnet wymyka się z rąk
inne życie wypełnia gardło powietrzem
aż całkiem wypięknieje, aż się zmieni...
Jak ja zmieniam się z Tobą, zmieniam Ciebie
jak chętnie opróżniamy gardła na piosenkę
jak wiąże nas muzyka,
lecz piosenka w letnią noc, jak się rwie i już..
Jak łamie się nam głos, lecz nuty wciąż się wznoszą się ponad nas,
jak w tej ciszy wypełniają się...
A cisza wypełnia nas, prosta jak kilka tych nut
co odpowiadają ciemności w letnią noc, spadają i już...
Tłumaczenie: Czesław Miłosz
Jane Hirshfield « The music like water »
How, on a summer night
The mysterious few bird notes rise
And break against the dark and stop
And that music continues, afterward, for a long time
How you move in me until silence itself is moving
Precisely as those few notes
How they do not stop, the music like water
Finding its way
How what we begin we only think is ours
How quickly it passes form reach
Some other life throating the air
Until it is utterly lovely and changed
How what we begin we only think is ours
How quickly it passes form reach
Some other life throating the air
Until it is utterly lovely and changed
How I am changed by you and change you
How we willingly hollow our throats for the song
How the music chains us, but the song
On a summer night, how it breaks and stops
How we falter and still the notes rise beyond us
How they complete themselves in the silence
And silence completes us, simple as those few notes
That answer the dark on a summer night and fall still
Mary Oliver « The Summer Day »
Who made the world?
Who made the swan, and the black bear?
Who made the grasshopper?
This grasshopper, I mean-
the one who has flung herself out of the grass,
the one who is eating sugar out of my hand,
who is moving her jaws back and forth instead of up and down-
who is gazing around with her enormous and complicated eyes.
Now she lifts her pale forearms and thoroughly washes her face.
Now she snaps her wings open, and floats away.
I don't know exactly what a prayer is.
I do know how to pay attention, how to fall down
into the grass, how to kneel down in the grass,
how to be idle and blessed, how to stroll through the fields,
which is what I have been doing all day.
Tell me, what else should I have done?
Doesn't everything die at last, and too soon?
Tell me, what is it you plan to do
with your one wild and precious life?
Mary Oliver « Letni dzień »
Kto uczynił świat?
Kto uczynił łabędzia i czarnego niedźwiedzia?
Kto uczynił konika polnego?
Konika polnego, tego właśnie,
który wyskoczył z trawy
i je cukier z mojej ręki
i porusza szczęką wstecz i w przód, zamiast w dół i w górę
– który patrzy naokoło olbrzymimi, skomplikowanymi oczami.
Teraz podnosi blade przedramiona i starannie myje twarz.
Teraz otwiera skrzydła i odpływa.
Nie wiem dokładnie, na czym polega modlitwa.
Umiem patrzeć uważnie, umiem padać
na trawę, umiem klękać w trawie,
i leniuchować i cieszyć się i błądzić polami,
właśnie tak jak spędziłam ten dzień.
Powiedz, co innego powinnaś była robić?
Czy wszystkiemu nie sądzona śmierć, za prędko?
Powiedz, co zamierzasz wreszcie robić
z twoim jedynym zwariowanym i cennym życiem?
Tłumaczenie: Czesław Miłosz
Louis Aragon
Je suis l’hérésiarque de toutes les églises
Je te préfère à tout ce qui vaut de vivre et de mourir
Je te porte l’encens des lieux saints et la chanson du forum
Vois mes genoux en sang de prier devant toi
Mes yeux crevés pour tout ce qui n’est pas ta flamme
Je suis sourd à toute plainte qui n’est pas de ta bouche
Je ne comprends des millions de morts que lorsque c’est toi qui gémis
C’est à tes pieds que j’ai mal de tous les cailloux des chemins
A tes bras déchirés par toutes les haies de ronces
Tous les fardeaux portés martyrisent tes épaules
Tout le malheur du monde est dans une seule de tes larmes
Je n’avais jamais souffert avant toi
Souffert est-ce qu’elle a souffert
La bête clamant une plaie
Comment pouvez-vous comparer au mal animal
Ce vitrail en mille morceaux où s’opère une mise en croix du jour
Tu m’as enseigné l’alphabet de douleur
Je sais lire maintenant les sanglots Ils sont tous faits de ton nom
De ton nom seul ton nom brisé ton nom de rose effeuillée
Ton nom le jardin de toute Passion
Ton nom que j’irais dans le feu de l’enfer écrire à la face du monde
Comme ces lettres mystérieuses à l’écriteau du Christ
Ton nom le cri de ma chair et la déchirure de mon âme
Ton nom pour qui je brûlerais tous les livres
Ton nom toute science au bout du désert humain
Ton nom qui est pour moi l’histoire des siècles
Le cantique des cantiques
Le verre d’eau dans la chaîne des forçats
Et tous les vocables ne sont qu’un champ de culs-de- bouteille à la porte d’une cité maudite
Quand ton nom chante à mes lèvres gercées
Ton nom seul et qu’on me coupe la langue
Ton nom
Toute musique à la minute de mourir
Louis Aragon, Elsa, Ed. Gallimard, 1959
Louis Aragon
Jestem herezjarchą wszystkich kościołów
Przekładam cię nad wszystko co warte jest życia i śmierci
Przynoszę ci kadzidło z miejsc świętych i piosenkę z rynku
Spójrz na moje kolana skrwawione od modlitw do ciebie
Na moje porażone oczy żywiące się twoim tylko płomieniem
Jestem głuchy na każdą skargę z nie twoich ust
Świadomość milionów śmierci dopada mnie dopiero z twoim jękiem
U twoich stóp kaleczą mnie wszystkie kamienie dróg
Wszystkie ogrodzenia z drutów kolczastych szarpią twe ramiona
Wszystkie dźwigane ciężary świata są twoim męczeństwem
Każde nieszczęście ziemi jest twoją pojedynczą łzą
Nigdy wcześniej od ciebie nie zaznałem cierpienia
Cierpienia czy zaznało cierpienia
Wyjące zwierzę zranione
Jak można porównywać cierpienie i stworzenie
Ten witraż z tysiąca kawałków gdzie dokonuje się ukrzyżowanie dnia
Nauczyłaś mnie alfabetu boleści
Umiem już odczytywać lamenty One noszą twoje imię
Twoje imię jedyne imię roztrącone imię róży opadłej
Twoje imię Ogród każdej Męki
Twoje imię które nawet w piekielnym ogniu pisać będę w obliczu świata
Jak okryte tajemnicą litery Chrystusa
Twoje imię krzyk mojego ciała i ranę duszy
Twoje imię dla którego spaliłbym wszystkie książki
Twoje imię powszechną wiedzę u kresu ludzkiej pustym
Twoje imię które jest dla mnie historią wieków
Pieśnią nad pieśniami
Szklanką wody w łańcuchu galerników
I wszystkie słowa stają się nagle śmietniskiem pod przeklętym miastem
Kiedy twoje imię śpiewa na moich spękanych wargach
Twoje imię jedyne i niech mi wycinają język
Twoje imię
Muzyka w godzinę śmierci
Przełożył, Artur Międzyrzecki
William Wordsworth "Splendour in the Grass" (“Ode: Intimations of Immortality from Recollections of Early Childhood”)
What though the radiance
which was once so bright
Be now for ever taken from my sight,
Though nothing can bring back the hour
Of splendour in the grass,
of glory in the flower,
We will grieve not, rather find
Strength in what remains behind;
In the primal sympathy
Which having been must ever be;
In the soothing thoughts that spring
Out of human suffering;
In the faith that looks through death,
In years that bring the philosophic mind.
Walt Whitman « We Two, How Long We Were Fool’d » (« Leaves of Grass »)
We two, how long we were fool’d,
Now transmuted, we swiftly escape as Nature escapes,
We are Nature, long have we been absent, but now we return,
We become plants, trunks, foliage, roots, bark,
We are bedded in the ground, we are rocks,
We are oaks, we grow in the openings side by side,
We browse, we are two among the wild herds spontaneous as any,
We are two fishes swimming in the sea together,
We are what locust blossoms are, we drop scent around lanes mornings
and evenings,
We are also the coarse smut of beasts, vegetables, minerals,
We are two predatory hawks, we soar above and look down,
We are two resplendent suns, we it is who balance ourselves orbic and
stellar, we are as two comets,
We prowl fang’d and four-footed in the woods, we spring on prey,
We are two clouds forenoons and afternoons driving overhead,
We are seas mingling, we are two of those cheerful waves rolling over each other and interwetting each other,
We are what the atmosphere is, transparent, receptive, pervious, impervious,
We are snow, rain, cold, darkness, we are each product and influence of the globe,
We have circled and circled till we have arrived home again, we two,
We have voided all but freedom and all but our own joy
Walt Whitman « My dwoje » ( « Źdźbła trawy »)
Tak długo dawaliśmy się zwodzić, my dwoje.
Teraz przemienieni, bystro umykamy, jak umyka Przyroda.
My jesteśmy Przyrodą, długo nieobecni, teraz powracamy,
Stajemy się roślinami, łodygą, listowiem, korzeniami, korą,
Tkwimy w ziemi, jesteśmy skałą i skałą,
Jesteśmy dębem i dębem, rośniemy obok siebie,
Pasiemy się we dwoje pośród stad gotowych do biegu,
Jesteśmy dwie ryby pływające w morzu razem,
Jesteśmy, czym jest kwiat akacji, nasz zapach w alejach rano i wieczorem,
Jesteśmy też ziarnisty brud zwierząt, jarzyn, minerałów,
Jesteśmy dwa drapieżne jastrzębie, szybujemy wysoko i patrzymy w dół,
Jesteśmy dwa jaśniejące słońca, to my na orbitach i między gwiazdami jak
dwie komety,
W pogoni szczerząc kły, czworonożni
w lasach, skaczemy na zwierzynę,
Jesteśmy dwa obłoki rankiem i po południu nad głową,
Jesteśmy łączące się morza, dwie z tych wesołych fal, które kładą się jedna
na drugiej i wzajemnie zwilżają siebie,
Jesteśmy śnieg, deszcz, chłód, mrok, jesteśmy każdy wytwór i
oddziaływanie ziemi,
Krążyliśmy i krążyliśmy, aż znów powracamy do domu,
Została nam tylko wolność i tylko nasza radość.
Przełożył Czesław Miłosz
Konstanty Ildefons Gałczyński "Prośba o wyspy szczęśliwe"
A ty mnie na wyspy szczęśliwe zawieź,
wiatrem łagodnym włosy jak kwiaty rozwiej, zacałuj,
ty mnie ukołysz i uśpij, snem muzykalnym zasyp, otumań,
we śnie na wyspach szczęśliwych nie przebudź ze snu.
Pokaż mi wody ogromne i wody ciche,
rozmowy gwiazd na gałęziach pozwól mi słyszeć zielonych,
dużo motyli mi pokaż, serca motyli przybliż i przytul,
myśli spokojne ponad wodami pochyl miłością.
Czeslaw Milosz, Gift
A day so happy.
Fog lifted early, I worked in the garden.
Hummingbirds were stopping over honeysuckle flowers.
There was no thing on earth I wanted to possess.
I knew no one worth my envying him.
Whatever evil I had suffered, I forgot.
To think that once I was the same man did not embarrass me.
In my body I felt no pain.
When straightening up, I saw the blue sea and sails.
Czesław Miłosz, Dar
Dzień taki szczęśliwy.
Mgła opadła wcześnie, pracowałem w ogrodzie.
Kolibry przystawały nad kwiatem kaprifolium.
Nie było na ziemi rzeczy, którą chciałbym mieć.
Nie znałem nikogo, komu warto byłoby zazdrościć.
Co przydarzyło się złego, zapomniałem.
Nie wstydziłem się myśleć, że byłem kim jestem.
Nie czułem w ciele żadnego bólu.
Prostując się, widziałem niebieskie morze i żagle.
Z tomiku "Jak powinno być w niebie", Wydawnictwo Znak, Kraków 2010, str. 115
Zbigniew Herbert, I would like to describe
I would like to describe the simplest emotion
joy or sadness
but not as others do
reaching for shafts of rain or sun
I would like to describe a light
which is being born in me
but I know it does not resemble
any star
for it is not so bright
not so pure
and is uncertain
I would like to describe courage
without dragging behind me a dusty lion
and also anxiety
without shaking a glass full of water
to put it another way
I would give all metaphors
in return for one word
drawn out of my breast like a rib
for one word
contained within the boundaries
of my skin
but apparently this is not possible
and just to say—I love
I run around like mad
picking up handfuls of birds
and my tenderness
which after all is not made of water
asks the water for a face
and anger
different from fire
borrows from it
a loquacious tongue
so is blurred
so is blurred
in me
what white-haired gentlemen
separated once and for all
and said
this is the subject
and this is the object
we fall asleep
with one hand under our head
and with the other in a mound of planets
our feet abandon us
and taste the earth
with their tiny roots
which next morning
we tear out painfully
Trans. Czeslaw Milosz
Zbigniew Herbert, Chciałbym opisać
Chciałbym opisać najprostsze wzruszenie
radość lub smutek
ale nie tak jak robią to inni
sięgając po promienie deszczu albo słońca
chciałbym opisać światło
które we mnie się rodzi
ale wiem że nie jest ono podobne
do żadnej gwiazdy
bo jest nie tak jasne
nie tak czyste
i niepewne
chciałbym opisać męstwo
nie ciągnąc za sobą zakurzonego lwa
a także niepokój
nie potrząsając szklanką pełną wody
inaczej mówiąc
oddam wszystkie przenośnie
za jeden wyraz
wyłuskany z piersi jak żebro
za jedno słowo
które mieści się
w granicach mojej skóry
ale nie jest to widać możliwe
i aby powiedzieć - kocham
biegam jak szalony
zrywając naręcza ptaków
i tkliwość moja
która nie jest przecież w wody
prosi wodę o twarz
i gniew różny od ognia
pożycza od niego
wielomównego języka
tak się miesza
tak się miesza
we mnie
to co siwi panowie
podzielili raz na zawsze
i powiedzieli
to jest podmiot
a to przedmiot
zasypiamy
z jedną ręką pod głową
a z drugą w kopcu planet
a stopy opuszczają nas
i smakują ziemię
małymi korzonkami
które rano
odrywamy boleśnie
Rafał Wojaczek, "Mówię do ciebie cicho"
Mówię do ciebie tak cicho jakbym świecił
I kwitną gwiazdy na łące mojej krwi
Stoi mi w oczach gwiazda twojej krwi
Mówię tak cicho aż mój cień jest biały
Jestem chłodną wyspą dla twojego ciała
które upada w noc gorącą kroplą
Mówię do ciebie tak cicho jak przez sen
płonie twój pot na mojej skórze
Mówię do ciebie tak cicho jak ptak
o świcie słońce upuszcza w twoje oczy
Mówię tak cicho
jak łza rzeźbi zmarszczkę
Mówię do ciebie tak cicho
jak ty do mnie
Rafał Wojaczek, Wiersze, PIW, Warszawa, 1999, str.31
Konstanty Ildefons Gałczyński, "Pieśni" (III)
Ile razem dróg przebytych?
Ile ścieżek przedeptanych?
Ile deszczów, ile śniegów
wiszących nad latarniami?
Ile listów, ile rozstań,
ciężkich godzin w miastach wielu?
I znów upór, żeby powstać
i znów iść i dojść do celu.
Ile w trudzie nieustannym
wspólnych zmartwień, wspólnych dążeń?
Ile chlebów rozkrajanych?
Pocałunków? Schodów? Książek?
Ile lat nad strof tworzeniem?
Ile krzyku w poematy?
Ile chwil przy Beethovenie?
Przy Corellim? Przy Scarlattim?
Twe oczy jak piękne świece,
a w sercu źródło promienia.
Więc ja chciałbym twoje serce
ocalić od zapomnienia.
Whalt Whitman, Song of Myself (1892 version)
I am the poet of the Body and I am the poet of the Soul,
The pleasures of heaven are with me and the pains of hell are with me,
The first I graft and increase upon myself, the latter I translate into a new tongue.
I am the poet of the woman the same as the man,
And I say it is as great to be a woman as to be a man,
And I say there is nothing greater than the mother of men.
I chant the chant of dilation or pride,
We have had ducking and deprecating about enough,
I show that size is only development.
Have you outstript the rest? are you the President?
It is a trifle, they will more than arrive there every one, and still pass on.
I am he that walks with the tender and growing night,
I call to the earth and sea half-held by the night.
Press close bare-bosom’d night—press close magnetic nourishing night!
Night of south winds—night of the large few stars!
Still nodding night—mad naked summer night.
Smile O voluptuous cool-breath’d earth!
Earth of the slumbering and liquid trees!
Earth of departed sunset—earth of the mountains misty-topt!
Earth of the vitreous pour of the full moon just tinged with blue!
Earth of shine and dark mottling the tide of the river!
Earth of the limpid gray of clouds brighter and clearer for my sake!
Far-swooping elbow’d earth—rich apple-blossom’d earth!
Smile, for your lover comes.
Prodigal, you have given me love—therefore I to you give love!
O unspeakable passionate love.
https://www.poetryfoundation.org/poems/45477/song-of-myself-1892-version
Walt Whitman, „Pieśń o sobie samym”
Jestem poetą Ciała i Duszy,
Przeżywam niebiańskie przyjemności i męki piekielne,
Te pierwsze zaszczepiam i pomnażam w sobie, te ostatnie
tłumaczę na inny język.
Tak samo jestem poetą kobiety, jak i mężczyzny,
I mówię, że tak samo pięknie być kobietą, jak i mężczyzną,
Mówię też, że nie ma nic piękniejszego, niż być matką człowieka.
Śpiewam pieśń wielkości i dumy,
Wystarczająco doznaliśmy uniżonego pochylania się i poniżania,
Ja pokażę, że tylko wielkość jest rozwojem.
Czy wyprzedziłeś innych? Jesteś prezydentem?
To drobiazg, oni, każdy z nich, nie tylko tam przyjdą, a jednak
przeminą.
Jestem tym, który idzie w czułą i bezkresną noc,
Wołam ziemię i morze, na wpół przez nią wstrzymane.
Przytul tę noc o nagich piersiach i łonie, przytul tę magnetyczną
spragnioną pieszczot noc!
Noc południowych wiatrów, noc kilku ogromnych gwiazd!
Noc jeszcze drzemiącą, szaloną, nagą, letnią noc!
Uśmiechnij się, lubieżna ziemio o chłodnym oddechu!
Ziemio drzemiących i płynących drzew! Ziemio zgasłego zachodu słońca, ziemio gór o zamglonych szczytach!
Ziemio szklistych strumieni pełni księżyca, zabarwionej lekko błękitem!
Ziemio blasków i cieni, nakrapianych barwnymi plamkami prądów rzeki!
Ziemio przejrzystej szarości obłoków, jaśniejszych i bardziej czystych
dla mnie!
Spadająca daleko, popychana ziemio, bogata w kwitnące jabłonie!
Uśmiechnij się, bo twój umiłowany nadchodzi.
Rozrzutna, dałaś mi miłość, dlatego i ja daję ją tobie!
O, niewymowna, namiętna miłości!tłum.
tłum. Ryszard Mierzejewski
http://www.libertas.pl/walt_whitman_wybor_wierszy.html
Wislawa Szymborska, « Miracle Fair »
The commonplace miracle:
that so many common miracles take place.
The usual miracle:
invisible dogs barking
in the dead of night.
One of many miracles:
a small and airy cloud
is able to upstage the massive moon.
Several miracles in one:
an alder is reflected in the water
and is reversed from left to right
and grows from crown to root
and never hits bottom
though the water isn't deep.
A run-of-the-mill miracle:
winds mild to moderate
turning gusty in storms.
A miracle in the first place:
cows will be cows.
Next but not least:
just this cherry orchard
from just this cherry pit.
A miracle minus top hat and tails:
fluttering white doves.
A miracle (what else can you call it):
the sun rose today at three fourteen a.m.
and will set tonight at one past eight.
A miracle that's lost on us:
the hand actually has fewer than six fingers
but still it's got more than four.
A miracle, just take a look around:
the inescapable earth.
An extra miracle, extra and ordinary:
the unthinkable
can be thought.
Nothing Twice, Selected Poems. Selected and translated by Stanislaw Baranczak and Clare Cavanagh, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2016, p.307
.
Wisława Szymborska, « Jarmark Cudów »
Cud pospolity:
to, że dzieje się wiele cudów pospolitych.
Cud zwykły:
w ciszy nocnej szczekanie
niewidzialnych psów.
Cud jeden z wielu:
chmurka zwiewna i mała,
a potrafi zasłonić duży księżyc.
Kilka cudów w jednym:
olcha w wodzie odbita
i to, że odwrócona ze strony lewej na prawą,
i to, że rośnie tam koroną w dół
i wcale dna nie sięga,
choć woda jest płytka.
Cud na porządku dziennym:
wiatry dość słabe i umiarkowane,
w czasie burz porywiste.
Cud pierwszy lelpszy:
krowy są krowami.
Drugi nie gorzy:
ten a nie inny sad
z tej a nie innej pestki.
Cud bez czarnego fraka i cylindra:
rozfruwające się białe gołębie.
Cud, no bo jak to nazwać:
słońce dziś wzeszło o trzeciej czternaście
a zajdzie o dwudziestej zero jeden.
Cud, który nie tak dziwi, jak powinien:
palców u dłoni wprawdzie mniej niż sześć,
za to więcej niż cztery.
Cud, tylko się rozejrzeć:
wszechobecny świat.
Cud dodatkowy, jak dodatkowe jest wszystko:
co nie do pomyślenia
jest do pomyślenia.
Nic dwa razy, wybór wierszy. Wybór i przekład Stanisław Barańczak i Clare Cavanagh, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2016, str.306
Emily Dickinson, poem 1398
I have no Life but this —
To lead it here —
Nor any Death — but lest
Dispelled from there —
Nor tie to Earths to come —
Nor Action new —
Except through this extent —
The Realm of you —
Emily Dickinson, Wiersze wybrane, przekład Stanisław Barańczak, Wydawnictwo Znak, Kraków 2016, p. 236
Emily Dickinson, wiersz 1398
Nie mam innego Życia -
Tylko to jedno - tutejsze -
Ani Śmierci innej niż ta,
Która każe mi opuścić to miejsce -
Żadnych więzi z przyszłymi Ziemiami -
Żadnych nowych Dróg Dojścia -
Tylko poprzez Krainę Ciebie -
Ten jeden obszar -
Emily Dickinson, Wiersze wybrane, przekład Stanisław Barańczak, Wydawnictwo Znak, Kraków 2016, str. 237