Le silence du printemps / Wiosenna cisza
Je suis arrivée ici tôt dans la matinée. A peine la grande porte franchie, j’ai entendu les sons d’un silence extraordinaire, ce silence du mois de mars, interrompu parfois par les cris des corneilles… Si silencieux que je pouvais entendre le battement de mon cœur... Dans ce village sur la colline, j’avançais en déambulant dans des allées étroites et sinueuses, parfois j’apercevais un nom connu, une sculpture insolite, parfois un détail attirait mon regard… Le printemps est déjà arrivé ici : la pierre couverte de mousse si verte, des lierres grimpaient audacieusement encouragés par les beaux jours… Il était difficile de rencontrer des habitants et pourtant ils étaient si nombreux : tant de noms, tant de dates. Tous ces lettres et chiffres rappelaient ce qui avait été et ce qui n’était plus là… Leurs vies, leurs rêves, leurs amours et leurs langueurs étaient déjà ailleurs… Ils ne rateront plus leur train, ne courront pas à leur rendez-vous avec le vent dans les cheveux, n’auront plus jamais un cœur brisé, ne prendront pas dans leurs bras un enfant… Là-bas, là-haut certains atteindront le calme, la stupidité, l’envie ne les toucheront plus… Et ceux qui disaient et faisaient le mal ont peut-être atteint le bien… Et cet apaisement leur permet désormais de parler une seule langue… Ou tout leur était égal à présent… Peut-être… Ce jour-là le calme était omniprésent ici… Le calme éternel… Mais même le printemps se réveille à la vie dans cette contrée des morts… (Paris, le 23 mars 2017)
Przyszłam tutaj wcześnie rano. Zaledwie przekroczyłam wielką bramę, usłyszałam dźwięki nadzwyczajnej ciszy, tej marcowej, przerywanej czasami krzykami wron… Tak cichej, że mogłam usłyszeć bicie własnego serca… W tym miasteczku na wzgórzu przechadzałam się wąskimi, kręto wytyczonymi alejkami, czasami dostrzegłam znane nazwisko, niezwykłą rzeźbę, czasami jakiś szczegół przyciagnął mój wzrok…. Wiosna już tutaj przyszła : kamień pokryty był mchem tak bardzo zielonym, bluszcz piął się śmiało zachęcony przez piękne dni… Trudno było tutaj spotkać mieszkanców, a przecież byli tak liczni : tyle nazwisk, tyle dat. Wszystkie te litery i cyfry przypominały o tym co było i czego już nie będzie… Ich życie, marzenia, miłości i tęsknoty były już gdzieś indziej… Już nie spóźnią się więcej na pociąg, nie pobiegną na spotkanie z wiatrem we włosach, nie będą mieli złamanego serca, nie przytulą dziecka… Tam, na górze, niektórzy zaznają spokoju, głupota i zawiść może ich już nie dotknie… A ci co mówili i czynili zło, może zaznają dobra… I ta ulga może pozwala im mówić odtąd wspólnym językiem… Albo teraz wszystko im jedno… Być może… Tamtego dnia spokój był wszechobecny tutaj… Wieczny spokój… Ale nawet wiosna budzi się do życia w tej krainie zmarłych…(Paryż, 23 marzec 2017)